Polscy olimpijczycy

Los Angeles 1932

W czasach niepodległej Polski były to pierwsze igrzyska odbywające się na kontynencie amerykańskim, co miało drastyczny wpływ na liczebność naszej reprezentacji. Kilkutygodniowa podróż statkiem była kosztowna, dlatego za ocean ostatecznie wyprawiono tylko 20 osób. Startowały one w trzech dyscyplinach: lekkoatletyce, szermierce oraz wioślarstwie. Jak na tak skromną ekipę biało-czerwoni spisali się fantastycznie, gdyż stawali na podium aż siedem razy i zajęli wysokie 14. miejsce w klasyfikacji medalowej. O tym jak starannie wyselekcjonowana została nasza drużyna świadczy fakt, że na podium stanęło aż 16 z jej 20 członków. Skuteczność fenomenalna!

Walasiewicz, czyli polska (a nie amerykańska) błyskawica

Jedną z gwiazd polskiej ekipy była zawodniczka mocno związana z USA. Chodzi o świetną lekkoatletkę Stanisławę Walasiewicz. Jej rodzina wyemigrowała za ocean 17 miesięcy po narodzinach Stasi. Na obczyźnie używała ona nazwiska Stella Walsh, jednak nigdy nie zapomniała o kraju swojego urodzenia. Trenowała głównie sprinty i od najmłodszych lat uznawana była za wielki talent. W wieku zaledwie 19 lat została jedną z największych gwiazd Światowych Igrzysk Kobiet w Pradze (1930 rok), zdobywając złote medale na 60, 100 i 200 m. Amerykanie widząc, że Walasiewicz może im zapewnić medale w Los Angeles, zaproponowali jej obywatelstwo. Jednak ta propozycję odrzuciła i wystartowała w Kalifornii w biało-czerwonych barwach.

Spisała się wspaniale. Po zaciętej walce z Kanadyjką Hildą Strike wygrała bieg na 100 m, wyrównując przy tym rekord świata (11,9 s). Co ciekawe jeszcze tego samego dnia wystartowała w konkursie… rzutu dyskiem, w którym zajęła 6. miejsce. Akurat w tej konkurencji naszą wielką nadzieją była Jadwiga Wajsówna. 20-latka niedługo przed igrzyskami pobiła rekord świata, stając się pierwszą kobietą, która przekroczyła 40 metrów (40,34). Odebrała go swojej słynnej poprzedniczce Halinie Konopackiej – złotej medalistce z Amsterdamu.

Przed samymi igrzyskami Wajsówna poprawiła swój rekord na 42,43 m i stanęła na starcie jako wielka faworytka. Jednak nie wytrzymała presji i z wynikiem 38,74 zajęła „dopiero” 3. miejsce. Wyprzedziły ją dwie Amerykanki – Lillian Copeland (40,58) oraz Ruth Osburn (40,12).

Kusociński przyćmił legendę Nurmiego

O drugie złoto dla Polski – także w lekkoatletyce – postarał się Janusz Kusociński. Zawodnik Warszawianki zwyciężył na dystansie 10000 m co odbiło się wielkim echem na całym świecie. Dlaczego? Od wielu lat dominatorem na długich dystansach był legendarny Paavo Nurmi (w sumie zdobył 12 medali olimpijskich, w tym 9 złotych!). Kusociński już przed igrzyskami toczył z fenomenalnym Finem zacięte pojedynki i odebrał mu nawet rekordy świata na dwóch dystansach (3000 m i 4 mile). Ich olimpijska rywalizacja miał być jednym z największych wydarzeń imprezy w Los Angeles, ale niestety do niej nie doszło. Międzynarodowy Komitet Olimpijski uznał bowiem, że Nurmi przekroczył przepisy o amatorstwie i został zdyskwalifikowany. Takie to były czasy, kiedy sportowców karano za zarabianie pieniędzy…

W tej sytuacji Kusociński miał łatwiejsze zadanie, ale to nie znaczy, że łatwe. Poza Nurmim na bardzo wysokim poziomie biegało bowiem wielu innych Finów i z jednym z nich – Volmarim Iso-Hollo – polski biegacz stoczył niesamowity bój. W trakcie biegu Kusociński odniósł kontuzję stopy i walczył już nie tylko z rywalami, ale również z narastającym bólem. Ostatecznie na finiszu okazał się minimalnie szybszy od Fina i wpadł na metę pierwszy z rekordem olimpijskim – 30:11,40. Odebrał go Nurmiemu, zatem mimo jego nieobecności mógł z podniesionym czołem odbierać złoty medal jako rzeczywiście najlepszy długodystansowiec świata. Niestety wspomniana kontuzja okazała się na tyle groźna, że Kusociński musiał zrezygnować z udziału w biegach na 1500 i 5000 m, gdzie również miał szanse na medale.

Znakomici wioślarze

Oprócz lekkoatletów ze świetnej strony pokazali się wioślarze, którzy wywalczyli medale we wszystkich trzech konkurencjach w których startowali. W dwójce ze sternikiem srebro zdobyli Jerzy Braun, Janusz Ślązak i sternik Jerzy Skolimowski, ta sama trójka wywalczyła też brąz w czwórce ze sternikiem (skład uzupełnili Edward Kobyliński oraz Stanisław Urban). Również na trzecim stopniu podium stanęła dwójka bez sternika – Henryk Budziński i Jan Krenz-Mikołajczak.

Medalowe żniwo uzupełnili szabliści, którzy wywalczyli brąz w turnieju drużynowym. Przyczynili się do niego Władysław Dobrowolski, Tadeusz Friedrich, Leszek Lubicz-Nycz, Adam Papee, Władysław Segda oraz Marian Suski