Ateny 2004
Igrzyska w Atenach były pierwszą oznaką pewnej zapaści jaka nastąpiła w polskim sporcie olimpijskim. O ile wcześniej przez wiele lat normą było kilkanaście, nierzadko ponad 20 medali, od teraz nasza ekipa z trudem dobijała do dwucyfrowej ich liczby. To jednak nie oznacza, że nie mieliśmy swoich wielkich bohaterów. W stolicy Grecji na podium stawali właściwie wyłącznie herosi polskiego sportu.
Zwykły dzień w biurze
Po niesamowitym wyczynie cztery lata wcześniej w Sydney, kiedy Robert Korzeniowski zwyciężył na obu chodziarskich dystansach (czyli 20 i 50 km), tym razem skupił się on już tylko na dłuższym dystansie. To był swego rodzaju benefis wówczas już 36-letniego zawodnika, który wygrywając w Atenach wywalczył swoje czwarte olimpijskie złoto. Tym samym pod względem triumfów stał się samodzielnym liderem polskiej tabeli wszechczasów, choć więcej medali wywalczyła Irena Szewińska (ale „tylko” trzy złote).
Sposób w jaki to zrobił był chyba najlepszym podsumowaniem jego całej kariery. Polak właściwie od początku szedł w swojej własnej lidze, szybko znikając swoim rywalom i niemal cały czas powiększając przewagę. Na mecie urosła ona do monstrualnych czterech minut! Drugi był Rosjanin Dienis Niżegorodow, a trzeci jego rodak Aleksiej Wojewodin, który do Korzeniowskiego stracił już niemal pięć minut. Rzadko spotykana deklasacja na zakończenie cudownej kariery.
Wioślarscy mistrzowie
Swój sukces z Sydney powtórzyła też wioślarska dwójka wagi lekkiej Tomasz Kucharski – Robert Sycz. Jednak o ile do olimpijskich regat w Australii przystępowali oni jako wielcy faworyci, to w następnej czterolatce sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Dominatorami tej konkurencji stali się bowiem Włosi Elia Luini i Leonardo Pettinari. Ten duet trzy razy z rzędu zdobywał mistrzostwo świata (2001 Lucerna, 2002 Sevilla oraz 2003 Mediolan) i przyjechał do Aten jako niemal pewniak do złota.
Jednak jeszcze raz okazało się, że igrzyska to impreza wyjątkowa, gdzie faworytów po prostu nie ma. Luini i Pettinari kompletnie zawiedli i nawet nie awansowali do finału. Za to w nim jak prawdziwi mistrzowie popłynęli Kucharski z Syczem. Polacy w swoim stylu systematycznie budowali swoją przewagę nad rywalami i na ostatnie 500 metrów (dystans we wioślarstwie to 2 km) wpłynęli z zapasem niemal czterech sekund nad Francuzami. Ci na końcówce ruszyli do szaleńczego pościgu i zaczęli błyskawicznie zmniejszać stratę. Polacy resztkami sił odparli ten atak i wpłynęli na metę pół sekundy przed rywalami, zdobywając swoje drugie olimpijskie złoto.
Niedościgniony motylek
Igrzyska w Atenach były również apogeum kariery naszej najlepszej pływaczki w historii Otylii Jędrzejczak. Zawodniczka z Rudy Śląskiej zadziwiła cały świat już cztery lata wcześniej w Sydney, kiedy jako 16-latka pobiła rekord Europy na 200 m stylem motylkowym i zajęła w finale 5. miejsce. W tak trudnej konkurencji było to naprawdę duże wydarzenie.
W ciągu następnych czterech lat Polka stała się królową „motylka”, przede wszystkim na dystansie 200 m. Zdobywała złote medal mistrzostw świata i Europy, pobiła również rekord globu. W Atenach miała przypieczętować swoje panowanie złotem olimpijskim.
Presja była ogromna, ale Jędrzejczak ją wytrzymała, mało tego dodała coś ekstra. Zanim bowiem przystąpiła do swojej koronnej konkurencji, jednego dnia wywalczyła dwa srebrne medale! Na 100 m stylem motylkowym lepsza okazała się tylko jej odwieczna rywalka, Australijka Petria Thomas. Ale to nie był koniec. Ponieważ Jędrzejczak czuła życiową formę, zdecydowała się także na występ na 400 m stylem dowolnym. I tu też popłynęła wspaniale, przegrywając w finale tylko ze znakomitą Francuzką Laure Manaudou.
Po tak świetnej uwerturze, przed głównym koncertem, czyli startem na 200 m motylkiem, mogła poczuć pewien luz psychiczny, co z pewnością jej pomogło. W finale popłynęła w swoim klasycznym stylu. Spokojne pierwsze 100 metrów i niesamowite przyspieszenie na trzeciej „50”, po której rywalki z reguły zostawały z tyłu. Jednak tym razem było trudniej niż zazwyczaj, gdyż fantastycznie płynęła Thomas. Przed ostatnimi 50 metrami to ona była minimalnie z przodu. Jednak Australijka nie zdołała odeprzeć ataku Jędrzejczyk i to Polka jako pierwsza dotknęła ściany basenu, wyprzedzając najgroźniejszą rywalkę o 0,3 s. Tym samym wywalczyła pierwsze złoto dla polskiego pływania w historii igrzysk. I do dziś ostatnie.
Sporo multimedalistów
Poza niesamowitymi wyczynami Korzeniowskiego, wioślarskiej dwójki i Jędrzejczyk, Polacy stawali w Atenach na podium jeszcze pięć razy – za każdym razem na jego najniższym stopniu.
Po raz drugi po olimpijskie medale sięgnęli: Mateusz Kusznierewicz w żeglarskiej klasie Finn (wcześniej złoto w Atlancie w 1996 roku), Agata Wróbel w podnoszeniu ciężarów (wcześniej srebro w Sydney w 2000 roku), kajakowa dwójka na 500 m Aneta Pastuszka – Beata Sokołowska-Kulesza (w Sydney także brąz), wreszcie florecistka Sylwia Gruchała. Cztery lata wcześniej wraz z koleżankami wywalczyła ona srebro drużynowo, tym razem udało jej się zdobyć 3. miejsce w turnieju indywidualnym
Kolekcję medalową Biało-Czerwonych uzupełniła lekkoatletka Anna Rogowska, która niespodziewanie wywalczyła brązowy medal w konkursie skoku o tyczce. 23-letnia Polka przegrała tylko z dwiema legendami tej konkurencji – Rosjankami Jeleną Isinbajewą oraz Swietłaną Fieofanową. A potem sama dołączyła do panteonu sław, zdobywając wiele medali mistrzowskich imprez.