Polscy olimpijczycy

Garmisch-Partenkirchen 1936

Zimowe igrzyska w Garmisch-Partenkirchen, podobnie jak rozgrywane kilka miesięcy później letnie igrzyska w Berlinie, odbywały się już w brunatnym cieniu działań hitlerowskich Niemiec, których konsekwencją był wybuch II wojny światowej. Ponurą kartą olimpijską jest fakt, że właśnie wtedy obie najważniejsze sportowe imprezy czterolecia odbyły się na terenie kraju odpowiedzialnego za największą tragedię XX wieku. I to, że oficjalnie otwierał je Adolf Hitler.

Gdyby nie grypa Marusarza…

Polska reprezentacja liczyła 20 zawodników. Wciąż czekaliśmy na pierwszą kobietę, ale to nastąpiło dopiero po wojnie. Do Niemiec nasza ekipa jechała z niemałymi nadziejami na pierwszy olimpijski medal zimowy. Najwięcej szans dawano Stanisławowi Marusarzowi, prawdziwej legendzie polskiego sportu lat międzywojennych.

Przed igrzyskami w Garmisch-Partnekirchen Marusarz potwierdził swoją przynależność do światowej czołówki zarówno w skokach narciarskich, jak i kombinacji norweskiej. W tej drugiej konkurencji był szósty podczas mistrzostwa świata w Innsbrucku (1933 r.) oraz siódmy w Solleftei (1934). Natomiast w skokach na czempionacie globu w czechosłowackich Wysokich Tatrach (1935) zajął miejsce 4. I to pomimo tego, że po pierwszym skoku złamała mu się narta, co przełożyło się na niższe noty (ostatecznie brąz przegrał o 0,4 pkt).

Niestety przed samymi igrzyskami Marusarza dopadł ogromny pech. Niedługo przed startem imprezy zachorował on na grypę, którą przechodził nadzwyczaj ciężko. Właściwie do ostatnich godzin przed wyjazdem do Ga-Pa przebywał w szpitalu, więc siłą rzeczy nie mógł być w optymalnej formie fizycznej.

Mimo tego walczył bardzo dzielnie. W kombinacji norweskiej był po biegu dopiero 18., ale na skoczni spisywał się wspaniale. Zajął w konkursie skoków 3. miejsce co w klasyfikacji końcowej pozwoliło mu przesunąć się na pozycję 7. Bardzo dobrą, ale jednak poniżej możliwości Polaka.

To niepowodzenie Marusarz chciał sobie odbić w indywidualnym konkursie skoków na słynnej Grosse Olympiaschanze. Nasz zawodnik w walce ze skandynawską koalicją (w pierwszej „6” oprócz niego było trzech Norwegów, Szwed i Fin) spisywał się świetnie. Różnice między najlepszymi były minimalne, a w dużej mierze decydujące okazały się noty za styl. Zawodnicy z krajów północnej Europy zazwyczaj dostawali je lepsze, niż skoczek z mało znaczącej w sportach zimowych Polski. Głównie dlatego Marusarz musiał uznać wyższość trójki Norwegów (wygrał Birger Ruud) oraz Szweda i zajął ostatecznie 5. miejsce. Zatem na medal zimowych igrzysk olimpijskich musieliśmy jeszcze poczekać…

Pech hokeistów, wszechstronność Czecha

Pozostałym Polakom udało się jeszcze trzykrotnie wejść do pierwszej „10”. Sztafeta narciarska 4×10 km stylem klasycznym (Michał Górski, Marian Woyna Orlewicz, Stanisław Karpiel, Bronisław Czech) wywalczyła 7. miejsce.

Bardzo dobrze na torze do łyżwiarstwa szybkiego prezentował się także Janusz Kalbarczyk. W biegu na 10000 m zajął on 9. miejsce (na 28 startujących zawodników), natomiast w rywalizacji na dystansie o połowę krótszym uplasował się na pozycji 12.

Znów szczęścia nie miała reprezentacja polskich hokeistów. W swojej grupie eliminacyjnej planowo pokonała Łotyszy (9:2) oraz uległa Kanadyjczykom (1:8). W spotkaniu decydującym o wyjściu do dalszej fazy turnieju zmierzyła się z Austriakami. Walka były niezwykle wyrównana, jednak rywalom wyraźnie sprzyjali sędziowie, którzy m.in. uznali niezwykle kontrowersyjną bramkę dla Austrii (wcześniej faulowany był bramkarz Józef Stogowski), a następnie nie uznali gola zdobytego przez Polaków równo z końcową syreną meczu (autorstwa Andrzeja Wołkowskiego). Ostatecznie Austria wygrała 2:1 i to ona wyszła z grupy. A Biało-Czerwoni zajęli ostatecznie 9. miejsce.

Jako ciekawostkę warto jeszcze dodać fakt, że jeden z najlepszych narciarzy klasycznych czasów międzywojennych Bronisław Czech, w Ga-Pa wystartował także w debiutującym na olimpijskich arenach narciarstwie alpejskim. Na początek w programie znalazła się tylko kombinacja (zjazd + dwa przejazdy slalomu), a Czech zajął 20. miejsce. Zyskał jednak miano najwszechstronniejszego narciarza igrzysk, gdyż wcześniej startował i w biegach i skokach i kombinacji norweskiej.