Polscy olimpijczycy

Innsbruck 1976

Po zaledwie 12 latach zimowe igrzyska ponownie trafiły do Innsbrucka. Oczywiście była to sytuacja awaryjna, gdyż z organizacji wycofało się amerykańskie Denver. W tych nadzwyczajnych okolicznościach Austriacy z otwartymi rękami przyjęli zastępstwo, tym bardziej, że obiekty były przecież gotowe i trzeba je było tylko nieco zmodernizować.

Dobre występy na lodzie

Dla polskiej ekipy zdecydowanie nie był to udany występ. Miejsc w pierwszych „10” było bowiem raptem siedem i to raczej pod ich koniec.

Najwyższą pozycję – szóstą – zajęli hokeiści, chociaż wystarczyło im do tego zaledwie jedno zwycięstwo. Na początek turnieju pokonali oni Rumunię 7:4, co dało im kwalifikację do grupy walczącej o miejsca 1.-6. Przegrali w niej wszystkie mecze: z ZSRR 1:16, RFN 4:7, USA 2:7, Finlandią 1:7 oraz Czechosłowacją także 1:7. Wynik tego ostatniego meczu po kilku dniach został zweryfikowany na 1:0 dla Polski, gdyż w organizmie jednego z zawodników rywali stwierdzono obecność niedozwolonych środków dopingujących. Polacy nie otrzymali jednak za to spotkanie punktów, zresztą i tak nie zmieniłyby one ich końcowej lokaty.

Z bardzo dobrej strony pokazała się debiutująca na igrzyskach panczenistka Erwina Ryś (potem Ryś-Ferens). 21-letnia zawodniczka aż trzy razy kończyła zmagania w pierwszej „10”. Najlepiej poszło jej na 1500 m (8. miejsce), niewiele gorzej na 1000 i 3000 m (dwa razy 10. pozycja). Dla zawodniczki pochodzącej z Elbląga był to pierwszy z czterech w sumie startów olimpijskich.

Na lodzie nieźle spisała się także łyżwiarska para taneczna Teresa Weyna – Piotr Bojańczyk, która ukończyła rywalizację na 9. miejscu.

Saneczkarze tym razem bez błysku

Ponadto w czołówce swoje starty ukończyła także żeńska drużyna biegaczek (Anna Pawlusiak, Anna Gębala, Maria Trebunia, Władysława Majerczyk), która zajęła 8. miejsca w sztafecie 4×5 km. Jednak strata do podium – brąz wywalczyły zawodniczki z NRD – wyniosła grubo ponad cztery minuty. A do zwyciężczyń ze Związku Radzieckiego niemal siedem minut.

Wreszcie w saneczkarskich dwójkach 10. miejsce zajął duet Jan Kasielski – Andrzej Żyła. Starty w pozostałych konkurencjach były już słabsze, a przecież w poprzednich latach saneczkarki i saneczkarze przyzwyczaili kibiców do walki nawet o medale.

Ponadto wspomnieć należy o Janie Bachledzie-Curusiu (czyli bracie słynnego Andrzeja, który na początku lat 70. należał do światowej czołówki). Wywalczył on dobre 11. miejsce w slalomie specjalnym.