Lillehammer 1994
Igrzyska w Lillehammer odbyły się już dwa lata po poprzednim święcie sportów zimowych w Albertville. Międzynarodowy Komitet Olimpijski podjął bowiem decyzję, aby „rozdzielić” zimowe igrzyska od letnich. Do tej pory odbywały się one zawsze w tym samym roku, przyspieszenie zawodów w Norwegii spowodowałao, że od tamtej pory odbywają się one przemiennie co dwa lata.
Życiowa forma o miesiąc za wcześnie
Jeśli chodzi o występ polskiej reprezentacji, to po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przed igrzyskami pojawiły się realne nadzieje medalowe. Były one związane z panczenistą Jaromirem Radke, który specjalizował się w długich dystansach.
W roku rozgrywania igrzysk w Lillehammer prezentował on kapitalną formę, szczególnie w biegu na 5000 m. Niemal w każdym starcie bił rekord Polski, został na tym dystansie wicemistrzem Europy oraz brązowym medalistą mistrzostw świata, potrafił wygrywać z legendami biegów długich – Holendrami Rintje Ritsmą i Falko Zandstrą oraz Norwegiem Johannem Olavem Kossem. Siłą rzeczy stał się więc jednym z głównych faworytów do olimpijskiego podium.
Jak mówił po latach sam Radke, wielka forma przyszła o miesiąc za wcześnie. Owszem osiągnął on w Lillehammer świetne wyniki, ale jednak medalu zdobyć się nie udało. W biegu na 5000 m zajął 7. miejsce, tracąc do trzeciego Ritsmy ponad sześć sekund. Bezkonkurencyjni byli Norwegowie – złoto zdobył Koss, srebro Kjell Storelid.
Identyczna kolejność na dwóch pierwszych miejscach była również w biegu na 10000 m, w którym Radke zajął świetne 5. miejsce. Tym razem do brązowego medalu zabrakło mu siedmiu sekund (wywalczył go Holender Bart Veldkamp), co na tak długim dystansie nie jest jakąś wielką przepaścią. Ostatecznie jednak Radke kończył olimpijskie zmagania z poczuciem dużego niedosytu. Na pociechę został mu fakt, że dorobił się wśród zbzikowanych na punkcie łyżwiarstwa szybkiego holenderskich fanów, własnego fanklubu. Dla obcokrajowca było to wielkie wyróżnienie.
Warto dodać, że wartościowe 11. miejsce na 1500 m zajął także Paweł Jaroszek.
Dobre biegaczki, pierwszy sygnał Sikory
Radke osiągnął dwa najlepsze wyniki Biało-Czerwonych w Lillehammer. Poza nim z dobrej strony pokazały się polskie biegaczki narciarskie. Sztafeta 4×5 km (Michalina Maciuszek, Małgorzata Ruchała, Dorota Kwaśny, Bernadetta Bocek) zajęła 8. miejsce, natomiast indywidualnie świetnie – jak na ówczesny stan polskich sportów zimowych – prezentowała się Ruchała. 14. miejsce w biegu łączonym, 15. w biegu na 5 km stylem klasycznym i 16. na 30 km „klasykiem”. Zanim światu objawiła się Justyna Kowalczyk, były to najlepsze wyniki biegowe uzyskane przez kobietę na przestrzeni wielu, wielu lat.
Ósme miejsce zajęła także inna sztafeta – biathlonistów – w składzie: Tomasz Sikora, Jan Ziemianin, Wiesław Ziemianin i Jan Wojtas. Ten pierwszy miał wówczas 21 lat i osiągnął w Lillehammer najlepszy wynik indywidualny wśród polskich zawodników – skromne 32. miejsce na 10 km. Jego gwiazda miała rozbłysnąć już wkrótce.
Warto jeszcze wspomnieć o niezłym występie łyżwiarki figurowej Anny Rechnio. Zajęła one 10. miejsce w rywalizacji solistek (była piąta wśród Europejek).