Polscy olimpijczycy

Nagano 1998

Zimowe igrzyska po raz drugi zawitały do Japonii. 26 lat wcześniej w Sapporo, Polska wywalczyła swój chyba najbardziej sensacyjny złoty medal w historii olimpijskich startów (Wojciech Fortuna w skokach). Tym razem aż tak pozytywnych wzruszeń nie doświadczyliśmy, ale zdarzyły się naprawdę dobre momenty. Mało tego, było blisko dwóch bardzo zaskakujących medali.

Gdyby nie jedno pudło…

Jeden z nich mogła zdobyć biathlonistka Anna Stera. W biegu sprinterskim na 7,5 km spisywał się ona wspaniale, przede wszystkim wręcz frunęła na nartach. Mimo błędu na pierwszym strzelaniu znajdowała się na medalowej pozycji, szybsze od niej były tylko Rosjanka Galina Kuklewa oraz Niemka Uschi Disl. Kiedy Polka zbliżała się na drugie strzelanie wiedziała, że brak błędów niemal na pewno oznaczać będzie sensacyjne podium. Niestety przy ostatnim strzale ręka zadrżała i Stera musiała pokonać rundę karną. To spowodowało, że ukończyła rywalizację na 6. miejscu, ze stratą 20 sekund do trzeciej Niemki Katrin Apel. Tyle mniej więcej trwa w biathlonie pokonanie wspomnianej rundy karnej…

Stera przez trzy czwarte dystansu świetnie spisywała się też w biegu indywidualnym na 20 km. Po trzech czystych strzelaniach (na tym dystansie za każde „pudło” dodaje się do czasu biegu jedną minutę), kręciła się w okolicach podium. Jednak przy czwartej wizycie dwie próby okazały się nieudane. To zepchnęło Polkę na 17. miejsce i tym razem nie musiała ona rozważać, co by było gdyby. Nawet przy bezbłędnym strzelaniu zajęłaby bowiem pozycję 5. Złoto wywalczyła Bułgarka Jekatarina Dafowska.

Z bardzo dobrej strony pokazali się też nasi biathloniści w sztafecie 4×7,5 km – Wiesław Ziemianin, Tomasz Sikora, Jan Ziemianin i Wojciech Kozub. Medal był co prawda poza ich zasięgiem – wygrali Niemcy, przed Norwegami i Rosjanami – jednak zajęli bardzo wysokie 5. miejsce, najwyższe w historii olimpijskich startów biathlonistów.

Bachleda-Curuś lepszy od ojca

Świetnie w Nagano spisał się także Andrzej Bachleda-Curuś III, syn naszego najlepszego alpejczyka w historii – także Andrzeja (m.in. dwukrotnego medalisty mistrzostw świata). Choć nie był tak dobrym zawodnikiem jak ojciec, udało mu się przebić jego największe olimpijskie osiągnięcie, czyli 6. miejsce w slalomie specjalnym podczas igrzysk w Grenoble.

Bachleda-Curuś III nie miał jednej wybitnej konkurencji, ale dobrze czuł się się i na trasach slalomowych i zjazdowych. Zatem jego specjalnością była kombinacja, a w Nagano był naprawdę blisko stanięcia na podium. Rywalizacja rozpoczęła się od slalomu, po którym Polak zajmował sensacyjne 3. miejsce! Szybsi od niego okazali się tylko Austriak Mario Reiter oraz legendarny Norweg Lasse Kjus. Jednak niewielką stratę do Bachledy Curusia mieli dwaj kolejni Austriacy – Christian Mayer oraz Günther Mader – którzy byli dużo lepszymi zjazdowcami od Polaka. I to się potwierdziło na trasie. Obaj pokonali naszego zawodnika o około dwie sekundy i wyprzedzili go w końcowej klasyfikacji (po brąz sięgnął Mayer). Jednak 5. miejsce Bachledy-Curusia w Nagano i tak jest do dziś, najlepszym polskich wynikiem w narciarstwie alpejskim w zimowych igrzyskach.

Pierwszy sygnał skoczków i pary sportowej

Miejsce w pierwszej „10” wywalczyła także drużyna polskich skoczków w składzie: Adam Małysz, Łukasz Kruczek, Wojciech Skupień i Robert Mateja. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że zbliża się jeden z najbardziej niezwykłych okresów w polskim sporcie, którego twarzą był ten pierwszy.

Warto również odnotować bardzo solidny występ w łyżwiarstwie figurowym pary sportowej Dorota Zagórska – Mariusz Siudek. Ten duet (potem także małżeństwo) na przełomie wieków był wizytówką tej dyscypliny sportu w Polsce i odnosił duże sukcesy na mistrzowskich imprezach. W Nagano dopiero zaznaczali swoją obecność w szerokiej czołówce, zajmując 10. miejsce. Dwie pozycje niżej uplasowała się z kolei para taneczna Sylwia Nowak – Sebastian Kolasiński.