Polscy olimpijczycy

Seul 1988

Polscy sportowcy w Seulu wrócili do olimpijskiej rywalizacji po ośmiu latach przerwy. Igrzyska rozgrywane w 1984 roku w Los Angeles zostały bowiem zbojkotowane przez Związek Radziecki, a w ślad za nim poszły również niemal wszystkie podległe mu kraje socjalistyczne. Wyłamały się tylko Rumunia oraz Jugosławia. Była to forma rewanżu za to, co wydarzyło się w 1980 roku w Moskwie. Decyzję podjęli oczywiście politycy, a ucierpiało wielu sportowców z takich krajów jak Polska, NRD, Czechosłowacja, Węgry, Bułgaria czy Kuba (w sumie było ich 16).

W zamian odbył się nic nie znaczący cykl imprez towarzyskich pod nazwą „Przyjaźń-84”, w których rywalizowali zawodnicy z państw, które nie wysłały swoich reprezentacji do Los Angeles. Polacy zdobyli w nich aż 58 medali (7 złotych, 17 srebrnych, 34 brązowe), ale tak naprawdę nie miało to wielkiego znaczenia. Był to marny substytut prawdziwych igrzysk, niektórzy stracili jedyną w życiu szansę, żeby wystartować na arenach olimpijskich.

Jako ciekawostkę warto przytoczyć fakt, że sportowcy ZSRR zdobyli w owych zawodach… 282 medale (w tym 126 złotych).

Potężny Kaszub z charakterem

W tej sytuacji cztery lata później do Seulu ruszyła lekko pokiereszowana ekipa, ale za to nastawiona niezwykle walecznie. I to zadziałało zwłaszcza w – nomen omen – sportach walki, które przyniosły lwią część medali zdobytych w Korei Południowej.

Świetnie spisali się zapaśnicy w stylu klasycznym, którzy zdobyli po jednym krążku w każdym kolorze. Mistrzem olimpijskim w wadze ciężkiej został pochodzący z Kaszub, silny jak tur Andrzej Wroński. Pokazał on w Seulu wielką klasę, ale przede wszystkim charakter. Kiedy po zwycięstwie z Kanadyjczykiem Stevem Marshallem w drugiej walce został położony na łopatki przez Gurama Gedechauri (ZSRR) wydawało się, że szanse na medal przepadły.

Jednak od tego momentu Wroński zaczął walczyć koncertowo, kolejno pokonał Jozefa Tertei (Jugosławia), Vasila Andrei (Rumunia) oraz Dennisa Koslowskiego (USA). A ponieważ Gedechauri przegrał dwie walki (z Andrei i Terteiem), to Polak wygrał całą grupę i awansował tym samym do finału. W nim zmierzył się z zawodnikiem Republiki Federalnej Niemiec Gerhardem Himmelem i bez większych kłopotów pokonał go 3:1. Wywalczył zatem swój pierwszy złoty medal olimpijski, jak się potem okazało, nie ostatni.

Oprócz Wrońskiego z zapaśników na podium stanęli jeszcze Andrzej Głąb (srebro w kategorii do 48 kg) oraz Józef Tracz (brąz w kategorii do 74 kg).

Sukcesy na tatami

W ślady Wrońskiego poszedł w Seulu judoka z drugiego końca Polski – Ślązak Waldemar Legień. Od początku szedł jak burza w kategorii do 78 kg. Najpierw pokonał Egipcjanina Walida Mohameda Hussaina, następnie Argentyńczyka Gastona Garcię (w obu przypadkach przed czasem), następnie przez waza-ari Kanadyjczyka Kevina Doherty’ego. W półfinale stoczył zaciętą walkę z Baszirem Warajewem, ale ostatecznie zwyciężył przez yuko.

W pojedynku decydującym o złocie rywalem Legienia był Frank Wieneke (RFN). Legień od początku kontrolował walkę, a zakończył ją efektownym rzutem, po którym Niemiec wylądował na plecach. Wspaniały ippon i pierwsze w historii złoto dla polskiego judo stało się faktem.

Blisko podobnego wyczynu był w kategorii do 65 kg Janusz Pawłowski. Polak w półfinale sprawił ogromną sensację wygrywając przez ippon z aktualnym mistrzem świata Japończykiem Yosuke Yamamoto. Jednak w walce o złoto musiał uznać wyższość zawodnika gospodarzy Lee-Kyung keuna.

Kajakarski niedosyt

Wspaniale na torze kajakarskim spisała się polska dwójka kanadyjkowa Marek Dopierała – Marek Łbik, ale zawodnicy ci i tak czuli po olimpijskich regatach mały niedosyt. Do Seulu jechali bowiem jako aktualni mistrzowie świata na 500 m i wicemistrzowie na 1000 m. No i podczas igrzysk również dwukrotnie stawali na podium, ale w obu przypadkach o stopień niżej. Na obu dystansach lepsi okazali się fantastycznie usposobieni Wiktor Renejski i Nikołaj Jurawski (ZSRR), a na 1000 m wyprzedził ich jeszcze duet z NRD Olaf Heukrodt – Ingo Spelly.

Medal brązowy w konkurencji K-1 na 500 m dołożyła również Izabela Dylewska, która przegrała tylko z Bułgarką Wanią Geszewą oraz legendarną Birgit Fischer. Ta zawodniczka jako reprezentantka najpierw NRD, a następnie zjednoczonych Niemiec wywalczyła 12 medali olimpijskich (osiem złotych) oraz 38 medali mistrzostw świata, w tym 28 złotych!

Kolarze sekundy od złota

Bardzo blisko złotego medalu była polska drużyna kolarska, która rywalizował na dystansie 100 km w składzie Joachim Halupczok, Zenon Jaskuła, Marek Leśniewski oraz Andrzej Sypytkowski. Od początku w stawce liczyli się tylko Biało-Czerwoni oraz ekipa NRD (m.in. ze słynnym Uwe Amplerem). Walka była niezwykle zacięta, Niemcy okazali się lepsi o zaledwie 6,5 sekundy. Na dystansie 100 km to tyle co nic, ale to Polacy musieli obejść się smakiem. Tak blisko złota w tej dyscyplinie sportu Biało-Czerwoni nie byli nigdy wcześniej, ani nigdy potem.

Nieco więcej zabrakło świetnie walczącemu na szermierczej planszy szabliście Januszowi Olechowi. Miał on wyboistą drogę do finału, musiał się m.in przebijać przez repasaże. W tej sytuacji nie starczyło mu już sił na decydującą walkę z wybitnym Francuzem Jeanem-Francoise Lamourem – obrońcą tytułu z Los Angeles. Przegrał ją 4:10, ale srebro i tak było wielkim sukcesem Olecha.

Bokserzy lubią brąz

Tradycyjnie swoje medale do skarbczyka dorzucili bokserzy, ale znów nie udało im się zdobyć złota. Była to zapowiedź schyłku potęgi polskiego pięściarstwa, chociaż w Seulu nasza reprezentacja jeszcze się obroniła. Na najniższym stopniu podium stawali Jan Dydak (waga półśrednia), Henryk Petrich (waga półciężka), Janusz Zarenkiewicz (waga superciężka) i przede wszystkim Andrzej Gołota (waga ciężka), który potem stał się wielką, ale niespełnioną gwiazdą boku zawodowego.

Na najniższym stopniu podium stanęli również ciężarowiec Sławomir Zawada (kategoria do 90 kg) oraz pływak Artur Wojdat w wyścigu na 400 m stylem dowolnym. Do igrzysk przystępował on jak rekordzista świata na tym dystansie (3.47,38), a w Seulu popłynął jeszcze o 0,04 s szybciej. Jednak to dało mu tylko 3. miejsce, gdyż szybsi byli złoty medalista Uwe Dassler z NRD (3.46,95) oraz Australijczyk Duncan Armstrong (3.47,15).