Rio de Janeiro 2016
To był najsłabszy olimpijski start polskiej reprezentacji od wielu lat. Po 1945 roku nasi sportowcy mniej złotych medali zdobywali tylko w okresie, kiedy dopiero wygrzebywali się z wojennej zawieruchy (1948-1956). W Rio de Janeiro Mazurek Dąbrowskiego wybrzmiał dla naszych zwycięzców tylko dwa razy.
Włodarczyk na innej planecie
Złoty medal – już drugi, ale nie ostatni – wywalczyła oczywiście niezawodna Anita Włodarczyk. Pochodząca z Rawicza zawodniczka była wówczas absolutną dominatorką kobiecego rzutu młotem. Dwa razy z rzędu zdobywał tytuł mistrzyni świata, trzy razy z rzędu mistrzyni Europy. Była także rekordzistką świata (81,08 m). W tamtym okresie jej rywalki wchodziły do koła walcząc właściwie tylko o srebro i brąz. Złoto było zarezerwowane dla polskiej mistrzyni.
W Rio de Janeiro Włodarczyk najpierw na pełnym luzie wygrała eliminacje (z przewagą 3,5 m nad drugą Chinką Zhang Wenxiu), a potem dała popis w finale. Już w pierwszym, bardzo spokojnym rzucie na tzw. zaliczenie, uzyskała odległość 76,35 m. Dla niej wynik na poły rozgrzewkowy, dla rywalek właściwie poza zasięgiem. Do końca konkursu tylko Wenxiu zdołała rzucić minimalnie dalej (76,75 m w piątej kolejce), ale wówczas Polka była już na innej planecie.
W drugim rzucie poprawiła się bowiem na 80,40 m, a w trzecim po prostu zadziwiła sportowy świat. Młot poleciał bowiem na odległość nowego rekordu świata, który został poprawiony o ponad metr! Od tego momentu wynosił 82,29 m. Jednak Włodarczyk było jeszcze mało i kilkanaście dni później podczas memoriału swojej wielkiej poprzedniczki Kamili Skolimowskiej uzyskała kosmiczny wynik 82,98 m! Do dzisiaj jest on nie pobity i pewnie jeszcze długo tak zostanie.
W rywalizacji mężczyzn niemal równie wielkim faworytem do złota był Paweł Fajdek, ale ponownie nie wytrzymał on presji związanej z występem na igrzyskach. Przepadł już w eliminacjach, w których rzucił 10 metrów bliżej(!), niż wynosił jego najlepszy wynik sezonu. W tej sytuacji honoru męskiego młota bronił Wojciech Nowicki, który wywalczył brązowy medal. Srebro przegrał z Białorusinem Iwan Cichanem o zaledwie 6 cm (złoto przypadło Dilszodowi Nazarowowi z Tadżykistanu).
Pokonały brytyjską legendę
Drugie złoto także było dziełem kobiet (zresztą podobnie jak zdecydowana większość medali zdobytych w Rio de Janeiro). We wioślarskiej dwójce podwójnej wywalczyły je Magdalena Fularczyk-Kozłowska oraz Natalia Madaj. Ta pierwsza cztery lata wcześniej wywalczyła w Londynie brąz wraz z Julią Michalską. Z nową partnerką zaczęła zdobywać medale niemal na każdej imprezie mistrzowskiej, zatem do Brazylii Polki jechały w roli ścisłych faworytek do podium.
Drogę do finału przebrnęły wręcz fruwająco, wygrywając zarówno swój wyścig eliminacyjny, jak i półfinał. W decydującej rozgrywce ich najgroźniejszymi rywalkami już tradycyjnie były Brytyjki z legendarną 40-letnią już wówczas Katherine Grainger w łódce (partnerowała jej 12 lat młodsza Victoria Thornley). Swój pierwszy medal olimpijski – srebrny – wywalczyła ona w… 2000 roku w Sydney. Potem na drugim stopniu podium stawała także w Atenach oraz Pekinie, by w 2012 r. w Londynie sięgnąć po wymarzone złoto. W Rio de Janeiro chciała to powtórzyć z nową partnerką, ale na przeszkodzie stanęły im Polki.
Finał miał dramatyczny przebieg. Brytyjki długo prowadziły, ale Fularczyk-Kozłowska i Madaj cały czas kontrolowały ich poczynania. Na ok. 150 m przed metą rozpoczęły kapitalny finisz, wypracowały sobie minimalną przewagę i to one mogły unieść ręce w geście triumfu. Oczywiście Grainger również nie rozpaczała, zdobyła przecież medal na piątych kolejnych igrzyskach!
Na torze wioślarskim do polskiego skarbczyka wpadł jeszcze jeden medal – brąz w konkurencji czwórek podwójnych wywalczyły Monika Ciaciuch, Agnieszka Kobus, Maria Springwald oraz Joanna Leszczyńska.
Kajaki na medal
To nie był koniec sukcesów na wodzie, gdyż świetnie spisały się także nasze kajakarki. W sprincie na 200 m srebro zdobyła wiecznie druga Marta Walczykiewicz. Dlaczego wiecznie druga? Polka prezentowała najwyższa światową klasę, ale miała pecha startować w erze niesamowitej Nowozelandki Lisa Carrington. Zawodniczka ta od 2011 roku wygrywała właściwie wszystko na dystansach 200 i 500 m – w całej karierze wywalczyła pięć złotych medali olimpijskich i 10 razy sięgała po mistrzostwo świata! W tym czasie Walczykiewicz zdobyła dziewięć srebrnych medali mistrzostw świata, no i stanęła na podium w Rio de janeiro. Oczywiście na jego drugim stopniu, gdyż szybsza była Carrington…
Z kolei w konkurencji K-2 500 m, brązowy medal wywalczyły Karolina Naja i Beata Mikołajczyk. Dla tej drugiej był to już trzeci olimpijski medal – wcześniej miała srebro w Pekinie (z Anetą Konieczną) oraz brąz w Londynie już z Nają, która tym samym również znalazła się w gronie multimedalistek. I jak się okazało pięć lat później, wcale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Sukcesy na rowerach
To były bardzo udane igrzyska dla specjalistów od kolarstwa. Maja Włoszczowska potwierdziła wieloletnią przynależność do czołówki światowej w kolarstwie górskim i zdobyła w Rio de Janeiro srebrny medal w konkurencji cross-country (lepsza była tylko Szwedka Jenny Rissveds). Tym samym Polka powtórzyła sukces sprzed ośmiu lat w Pekinie.
Niezwykłych emocji dostarczył także polskim kibicom szosowy wyścig indywidualny mężczyzn. Od początku fantastycznie spisywał się w nim Rafał Majka. Był niezwykle czujny, zabierał się we wszystkie ucieczki i wreszcie jedna z nich przyniosła efekt. Jego towarzyszami byli Belg Greg van Avermet oraz Duńczyk Jakob Fuglsang. Niedaleko przed metą Polak nawet oderwał się od nich i wydawało się, że jedzie po pewne złoto. Jednak w samej końcówce został doścignięty zarówno przez Belga (zdobył złoto), jak i Duńczyka (srebro). Jednak brązowy medal i tak był wielkim sukcesem Majki, którego specjalnością są przecież wieloetapowe wyścigi po górach, a nie wyścigi jednodniowe.
Siła kobiet także w zapasach i pięcioboju
Dwa pozostałe medale brązowe również były autorstwa kobiet. Monika Michalik wywalczyła je w turnieju zapaśniczym (kategoria do 63 kg). Polka co prawda przegrała już swój pierwszy pojedynek ze świetną Risako Kawai, ale ponieważ Japonka awansowała do finału (zresztą go wygrała), to „pociągnęła” Polkę do repasaży. W nich Michalik pokonała Łotyszkę Anastasiję Grigorjevą (5:2), natomiast w pojedynku o brąz okazała się lepsza od Rosjanki Inny Trażukowej (6:3).
Wspaniale w pięcioboju nowoczesnym walczyła też Oktawia Nowacka. Po trzech konkurencjach (szermierka, pływanie, jazda konna) była nawet na prowadzeniu, ale w ostatniej próbie (bieg połączony ze strzelaniem), musiała uznać wyższość Australijki Chloe Esposito oraz Francuzki Elodie Clouvel. Odparła jednak atak Niemki Anniki Schleu i w nagrodę stanęła na trzecim stopniu olimpijskiego podium.