Sydney 2000
Drugie w historii igrzyska na kontynencie australijskim były potwierdzeniem klasy kilku uznanych gwiazd polskiego sportu, ale również narodzinami nowych, często bardzo młodych mistrzów.
Niezwykły wyczyn Korzeniowskiego
Z perspektywy kibiców z Polski jednym z największych bohaterów całych igrzysk był chodziarz Robert Korzeniowski. Cztery lata wcześniej sięgnął on w Atlancie po złoto na 50 km, potem wygrywał na tym dystansie wszystkie największe imprezy, ale w Sydney podjął się zadania wydawałoby się niewykonalnego. Jako pierwszy chodziarz w historii chciał bowiem sięgnąć po złoto na dwóch, skrajnie różniących się dystansach – 20 km, co w tej konkurencji jest niemalże sprintem oraz na koronnych 50 kilometrach.
Korzeniowski przygotowywał się do tego wyzwania pełne cztery lata, ale tak naprawdę nie miał pewności czy uda mu się dokonać tej wielkiej sztuki. Najpierw stanął na starcie „dwudziestki” i był to chyba najbardziej emocjonujący chód w historii tej konkurencji. W końcówce w walce o złoto zostali trzej zawodnicy: Korzeniowski oraz dwaj Meksykanie – Bernardo Segura i Noe Hernandez.
Finisz był dramatyczny. Na stadion cała trójka wkroczyła ramię w ramię, ale przed wyjściem na ostatnią prostą do przodu wysforował się Segura, który minimalnie wyprzedzał Polaka (Hernandez nieco odstał i nie liczył się w walce o złoto). W samej końcówce Segura niemal frunął nad bieżnią i wpadł na metę jako pierwszy. Napisaliśmy „frunął” nieprzypadkowo, gdyż sędziowie dopatrzyli się, że Meksykanin na ostatnich metrach podbiegał i kilkanaście minut po zakończeniu rywalizacji postanowili go zdyskwalifikować! Korzeniowski o tym, że jednak został złotym medalistą dowiedział się w mixed-zonie, kiedy udzielał wywiadu polskim dziennikarzom. Szczęście i niedowierzanie było ogromne, a jego reakcja na tę informację sama w sobie przejdzie do historii.
Zatem trudniejsza część planu została zrealizowana w 100 procentach, drugi odcinek tego niezwykłego miniserialu miał miejsce dokładnie tydzień później. Tym razem Korzeniowski nie pozostawił już rywalom żadnych złudzeń. Drugiego na mecie Łotysza Aigarsa Fadiejevsa wyprzedził o niemal półtorej minuty, trzeciego – Meksykanina Joela Guerrero – o ponad dwie. To była deklasacja i przypieczętowanie miana chodziarza wszechczasów. Chociaż to jeszcze nie był koniec olimpijskich popisów Polaka.
Poszła w ślady Szewińskiej
Powtórkę z rozrywki, chociaż z nieco zmienionymi akcentami, zapewniła też polskim kibicom Renata Mauer-Różańska. Co prawda nie obroniła złota w konkurencji karabinu pneumatycznego (była dopiero 15.), ale za to w strzelaniu z karabinu w trzech postawach, brąz z Atlanty zamieniła w Sydney na złoto.
Uczyniła to w znakomitym stylu, gdyż po bardzo wyrównanych eliminacjach (trzy zawodniczki – w tym Polka – uzyskały taki sam wynik), w finale wręcz zdeklasowała rywalki. Strzelała „10” za „10” i ostatecznie drugą w klasyfikacji Rosjankę Tatianę Gołdobinę wyprzedziła o 3,7 punktu. Tym samym stała się jednym z nielicznych polskich sportowców, którzy zdobyli na igrzyskach dwa złote medale (a dopiero drugą kobietą – po Irenie Szewińskiej).
Polska siła młota
W Sydney na stadionie lekkoatletycznym rozpoczęła się także bezprzykładna i trwająca do dziś dominacja polskich młociarek i młociarzy.
Dużo bardziej niespodziewany był złoty medal niespełna 18-letniej Kamili Skolimowskiej. Rok wcześniej ta córka znanego polskiego ciężarowca Roberta Skolimowskiego – medalisty mistrzostw świata i olimpijczyka z Moskwy – zdobyła złoty medal mistrzostw świata juniorów młodszych. Jednak nikt nie spodziewał się, że tak szybko przekuje go w najcenniejszy możliwy dla sportowca sukces.
Uczyniła to w świetnym stylu pokonując niespodziewanie faworyzowaną Rosjankę Olgę Kuzienkową (złotą cztery lata później w Atenach) oraz Niemkę Kirsten Munchow. Potem zdobyła jeszcze dwa medale mistrzostw Europy.
W 2009 roku podczas zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii miało miejsce tragiczne zdarzenie. 27-letnia wówczas Skolimowska zasłabła podczas treningu. Została natychmiast przewieziona do szpitala, ale mimo reanimacji zmarła. Przyczyną zgonu był zator tętnicy płucnej.
Drugie złoto w młocie wywalczył w Sydney Szymon Ziółkowski. Polak w deszczowym konkursie jako jedyny przekroczył odległość 80 metrów (dokładnie o dwa centymetry) i potwierdził miano jednego z najbardziej utalentowanych wówczas młociarzy globu (był wcześniej mistrzem świata i mistrzem Europy juniorów). Rok później w Edmonton został także mistrzem świata, potem wywalczył jeszcze na tej imprezie dwa srebra, a wspaniałą i długa karierę podsumował brązowym medalem mistrzostw Europy w Helsinkach w 2012 roku.
Medale na olimpijskich akwenach
Świetnie w Sydney spisywali się też nasi „wodniacy”. Po złoto w wioślarskiej konkurencji dwójek wagi lekkiej sięgnęli Tomasz Kucharski i Robert Sycz. Tym samym udźwignęli rolę wielkich faworytów, gdyż na najwyższym stopniu podium stawali też podczas mistrzostw świata w 1997 r. (Aigubelette) oraz 1998 r. (Kolonia).
Już niemal tradycyjnie do medalowego żniwa dołożyli się kajakarze – Paweł Baraszkiewicz i Daniel Jędraszko zdobyli srebro w C-2 na 500 m, z kolei brązowe Aneta Pastuszka i Beata Sokołowska w K-2 na 500 m oraz Dariusz Białkowski, Grzegorz Kotowicz, Adam Seroczyński i Marek Witkowski w K-4 na 1000 m.
Pierwszy medal w historii polskich startów olimpijskich wywalczyli też kajakarze górscy – Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski zdobyli srebro w slalomie kanadyjek. Lepszy okazał się tylko legendarny, braterski duet ze Słowacji Pavel i Peter Hochschornerowie. W całej karierze wywalczyli oni – bagatela! – aż 35 medali igrzysk, mistrzostw świata i Europy. Z czego 20 złotych.
Srebrny duet na pomoście
Wspaniale walczyły też nasze nastoletnie, wschodzące gwiazdy na olimpijskim pomoście. 19-letnia Agata Wróbel wywalczyła srebro w kategorii +75 kg, przegrywając tylko z mocarną Chinką Ding Meiyuan.
Z kolei Szymon Kołecki, które swoje 19. urodziny obchodził już po igrzyskach w Sydney, w kategorii do 94 kg rzucił rękawicę legendzie podnoszenia ciężarów – Grekowi Akakiosowi Kakiasvilisovi. Zawodnik zdobywał złote medale w Barcelonie (jako reprezentant Gruzji) i Atlancie (już jako Grek), w Australii chciał zatem skompletować rzadko spotykanego hat-tricka. Udało mu się to, ale Kołecki był o krok, żeby mu to uniemożliwić. Po rwaniu o 2,5 kg lepszy był Kakiasvilis, ale w podrzucie Polak odrobił tę stratę. Był jednak cięższy od rywala i musiał zadowolić się srebrnym medalem.
W szermierce również po srebro sięgnęła drużyna florecistek w składzie Sylwia Gruchała, Magdalena Mroczkiewicz, Anna Rybicka i Barbara Wolnicka. Z kolei brąz wywalczył gimnastyk Leszek Blanik w konkurencji skok przez konia.