Polscy olimpijczycy

Sapporo 1972

Pierwsze zimowe igrzyska na kontynencie azjatyckim, konkretnie w Japonii, były dla polskiego sportu olimpijskiego historyczne. Wreszcie udało się bowiem wywalczyć złoty medal, który zresztą bardzo długo był jedynym zwycięstwem na zimowych igrzyskach (kolejne złoto udało się wywalczyć dopiero w 2010 roku Justynie Kowalczyk).

Fortuna, czyli sensacja stulecia

Autorem tego niesamowitego wyczynu był skoczek narciarski Wojciech Fortuna. Jego nazwisko trochę oddaje to co wydarzyło się na olimpijskiej skoczni Okurayama 11 lutego 1972 roku. Nigdy nie należał on bowiem do czołowych zawodników globu, na mistrzostwach świata jego najlepsze miejsce to 29. (w 1974 r.), na mistrzostwach świata w lotach 20. (1972), na Turnieju Czterech Skoczni 18. (1972-73). Ba, nawet w Polsce nie był dominatorem, przed igrzyskami w Sapporo jego najlepsze miejsce w mistrzostwach kraju to 9. Złoto wywalczył tylko raz – dosłownie kilka dni po powrocie z Sapporo, na Wielkiej Krokwi. Dołożył do tego jeszcze dwa brązowe medale (1973 i 1974) i… to wszystko.

Jednak podczas rywalizacji na dużej skoczni w Sapporo miał swój wielki dzień. Już rozegrany pięć dni wcześniej konkurs na średniej skoczni (K-86) pokazywał, że Fortuna znajduje się w życiowej formie. W pierwszej próbie miał piątą odległość (82 m), w drugiej poszło mu nieco gorzej (76,5 m), ale ostatecznie zajął bardzo wysokie 6. miejsce. Co ciekawe całe podium zajęli gospodarze, a złoto wywalczył ulubieniec publiczności Yukio Kasaya.

Niesamowity konkurs na Okurayamie

Prawdziwy popis Polak dał podczas konkursu na dużej skoczni (K-110). Jego pierwszy skok na odległość aż 111 m zaszokował wszystkich faworytów, z Kasayą na czele (106 m). Poza Japończykiem do Fortuny zbliżył się jeszcze tylko Manfred Wolf z NRD, który uzyskał 107 m. Nikt więcej nie osiągnął nawet granicy 100 metrów. Niesamowita nota 130,4 pkt dawała mu ogromną przewagę nad konkurentami przed drugą serią.

W niej działy się rzeczy niezwykłe. Wówczas nie skakało się w odwrotnej kolejności do miejsce zajmowanych po pierwszej serii, a Fortuna z całej czołówki miał najniższy numer startowy. No i w drugiej próbie skoczył raptem 87,5 m, zatem o prawie 24 metry bliżej niż kilkadziesiąt minut wcześniej. Trzeba zaznaczyć, że po pierwszej serii rozbieg został znacznie obniżony, jednak wydawało się, że Polak postradał szansę nie tylko na złoto, ale nawet na medal.

Jednak tego dnia wyjątkowo sprzyjała mu… fortuna. Trzynasty po pierwszej serii Szwajcar Steiner skoczył 103 m i w łącznej nocie przegrał z naszym zawodnikiem o zaledwie 0,1 punktu! Reiner Schmidt (NRD) pofrunął na odległość 101 m, ale on również minimalnie uległ Fortunie (o 0,6 pkt). Świetnie skoczył też Fin Tauno Kayhko (100,5 m), któremu do Polaka zabrakło z kolei raptem 0,7 pkt. Słabsze próby mieli za to Wolf (89,5 m) oraz zwłaszcza Kasaya, który ledwo ustał skok na odległość 85 m i wylądował ostatecznie dopiero na 7. miejscu. Fortuny nie przeskoczył już nikt i mógł on świętować sensacyjne złoto wywalczone w najbardziej wyrównanym konkursie w historii. Pierwsza czwórka zmieściła się ostatecznie w 0,7 pkt. Niesłychane!

Saneczkarze znów czołówce, dobry występ hokeistów

Wyczyn Fortuny przyćmił rzecz jasna starty wszystkich pozostałych Polaków. Całościowo znów najlepiej prezentowała się drużyna saneczkarska. W męskich dwójkach o krok od medalu byli Mirosław Więckowski i Wojciech Kubik, którzy zajęli 5. miejsce (do podium zabrakło im zaledwie 0,5 sekundy). Na 9. pozycji rywalizację ukończyli z kolei Lucjan Kudzia oraz Ryszard Gawior.

W jedynkach pań identyczny rezultat po zsumowaniu czasów dwóch ślizgów uzyskały Halina Kanasz i Wiesława Martyka, co dało im ex aequo 6. miejsce (Barbara Piecha była 9.). Z kolei w męskich jedynkach 12. był Janusz Grzemowski, a 13. Lucjan Kudzia.

Dobre starty zaliczyli biathloniści. Sztafeta 4×7,5 km zajęła miejsce 7. (Józef Różak, Józef Stopka, Andrzej Rapacz, Aleksander Klima), Klima indywidualnie uzyskał 9. czas w biegu na 20 km. Na 7. miejscu zakończyły także zmagania biegaczki w sztafecie 3×5 km techniką klasyczną (Anna Gębala, Józefa Chromik, Weronika Budny). Indywidualnie najlepszy rezultat osiągnęła Budny – 11. w biegu na 10 km.

Jak zwykle solidnie spisali się także hokeiści, którzy pokonując w pierwszym meczu RFN 4:0 zapewnili sobie miejsce w górnej „6”. W niej przegrali co prawda wszystkie mecze (z Czechosłowacją 1:14, Finlandią 1:5, Szwecją 3:5, ZSRR 3:9 i USA 1:6), ale 6. miejsce uznać należy za ich sukces.