Polscy olimpijczycy

Monachium 1972

To były kolejne bardzo udane igrzyska dla polskiej reprezentacji. Aż siedem złotych medali, w tym pierwszy w grach zespołowych, w sumie 21 miejsc na podium, do tego kilka debiutujących w tym gronie dyscyplin. Najbardziej utytułowany wrócił z Monachium dwukrotny mistrz olimpijski, florecista Witold Woyda. Jednak bohaterów było dużo więcej.

Wielka uwertura piłkarzy

Musimy zacząć od piłkarzy, gdyż złoty medal drużyny Kazimierza Górskiego był chyba najbardziej wyczekiwanym, a przy okazji mocno niespodziewanym sukcesem. Polski zespół w dość szczęśliwych okolicznościach zakwalifikował się do turnieju finałowego (pomogła amatorska reprezentacja Hiszpanii, która zremisowała z bardzo mocnymi wówczas Bułgarami), ale w nim od początku spisywał się świetnie.

Wysokie wygrane z Kolumbią (5:1 – bramki Robert Gadocha 3, Kazimierz Deyna 2) oraz Ghaną (4:0 – Gadocha 2, Deyna i Włodzimierz Lubański po 1) były tak naprawdę formalnością. Sygnałem, że Biało-Czerwoni mogą realnie powalczyć o medal, było spotkanie z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Polacy wygrali 2:1, a obie bramki – zresztą piękne – zdobył środkowy obrońca Jerzy Gorgoń.

W drugiej fazie turnieju, także grupowej, nasz zespół najpierw dość niespodziewanie tylko zremisował z Danią 1:1 (Deyna). To oznaczało, że aby marzyć o awansie do finału, w kolejnym meczu – z ZSRR – konieczna była wygrana. Rywale, po golu słynnego Olega Błochina, długo prowadzili 1:0. Dopiero w 79 min z rzutu karnego wyrównał niezawodny Deyna, a na trzy minuty przed końcem swoją najważniejszą bramkę w karierze zdobył rezerwowy Zygfryd Szołtysik. Na koniec tej fazy Polacy rozgromili Maroko 5:0 (Deyna 2, Lubański, Gadocha, Kazimierz Kmiecik po 1) i mogli cieszyć się z awansu do wielkiego finału, gdzie rywalem byli Węgrzy.

W nim również było ciężko, gdyż do przerwy to przeciwnik prowadził 1:0. Jednak w drugiej połowie po raz kolejny geniuszem błysnął Kazimierz Deyna, który zdobywając dwa gole dał zespołowi upragniony złoty medal. A sobie zapewnił tytuł króla strzelców turnieju (9 bramek). Oto skład zwycięskiej drużyny: Zygmunt Anczok, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Zbigniew Gut, Jerzy Gorgoń, Andrzej Jarosik, Kazimierz Kmiecik, Hubert Kostka, Jerzy Kraska, Grzegorz Lato, Włodzimierz Lubański, Joachim Marx, Zygmunt Maszczyk, Marian Ostafiński, Marian Szeja, Zygfryd Szołtysik, Antoni Szymanowski i Ryszard Szymczak

To była tylko uwertura do tego co wydarzyło się dwa lata później, także w Niemczech. Podczas mundialu chłopcy Górskiego wywalczyli 3. miejsce, a swoim ofensywnym stylem gry urzekli cały piłkarski świat. Ale pewnie nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie złoto w Monachium.

Koncert Woydy

Wspaniałą tradycję polskiej szermierki podtrzymali w stolicy Bawarii floreciści, z niesamowitym Witoldem Woydą na czele. W turnieju indywidualnym 33-letni zawodnik od początku spisywał się świetnie, a prawdziwy popis umiejętności dał w fazie finałowej. Wygrał w niej wszystkie pięć pojedynków, w tym ten najważniejszy z Węgrem Jeno Kamutim (5:3). Pozostałe walki wygrywał pewnie i wysoko: po 5:2 z Francuzem Christianem Noelem i Rosjaninem Władimirem Denisowem oraz po 5:0 z Rumunem Mihaiem Tiu oraz rodakiem Markiem Dąbrowskim (ten zajął ostatecznie 6. miejsce).

Woyda, Dąbrowski, a także Jerzy Kaczmarek, Lech Koziejowski i Arkadiusz Godel nie mieli też sobie równych w turnieju drużynowym. Mimo, że na początek przegrali z RFN 7:8, potem szli jak burza i wygrali wszystkie pozostałe mecze. Kolejno z Włochami (11:5), Japonią (9:5), w półfinale po niezwykle zaciętej walce z Węgrami (8:7) i wreszcie w finale z ZSRR 9:5. To był wielki triumf polskiego floretu.

Wielki mały mistrz

Ogromne sukcesy święcili też w Monachium polscy ciężarowcy. Największy Zygmunt Smalcerz, który w pięknym stylu sięgnął po złoto w najlżejszej kategorii – muszej (do 52 kg). Zwycięstwo zapewnił sobie przede wszystkim świetnym rwaniem, w którym wyraźnie pokonał swoich dwóch najgroźniejszych rywali – Węgrów Lajosa Szucsa oraz Sandora Holczreitera. W podrzucie spokojnie kontrolował sytuację i ostatecznie zwyciężył z wynikiem 337,5 kg, co było rekordem olimpijskim (drugiego Szucsa wyprzedził o 7,5 kg).

Medale na olimpijskim pomoście zdobyli jeszcze Norbert Ozimek (srebro w wadze do 82,5 kg) oraz Zbigniew Kaczmarek w wadze do 67,5 kg).

Bokserzy i lekkoatleci ciągle na topie

Wciąż niezawodni na olimpijskich arenach byli bokserzy oraz lekkoatleci. Wśród pięściarzy na najwyższym stopniu podium stanął Jan Szczepański. W drodze do finału wagi lekkiej dał on pokaz i pięknego boksu (5:0 z Amerykaninem Jamesem Busceme) i niszczycielskiej siły (nokaut na Irlandczyku Charlie Nashu), przydało się też trochę szczęścia (walkower w półfinale z Kenijczykiem Samuelem Mbuguą). Polak wszystko speuntował świetną walką finałową, w której zdeklasował Węgra Laszlo Orbana (5:0). Klasa!

Bokserzy jeszcze trzykrotnie stawali na podium – srebro wywalczył Wiesław Rudkowski, natomiast brąz Leszek Błażyński oraz Janusz Gortat.

Nieco skromniej przedstawiało się tym razem wiano lekkoatletów, ale nie zawiodły dwie wielkie postaci polskiego sportu. W pchnięciu kulą złoto zdobył Władysław Komar, po konkursie, który przeszedł do historii światowej lekkoatletyki. O kolejności na podium w rywalizacji wielkich, ważących grubo ponad 100 kg mężczyzn, decydowały bowiem centymetry. Komar uzyskał wynik 21,18 m i z drugim Amerykaninem Georgem Woodsem wygrał o zaledwie centymetr! Mało tego kolejni w klasyfikacji zawodnicy NRD – Hartmut Briesenick oraz Hans-Peter Gies – uzyskali taki sam rezultat 21,14 m. Zatem czterech zawodników zmieściło się w czterech centymetrach. Tego nigdy wcześniej, ani nigdy potem już nie było.

Swój kolejny, szósty już medal olimpijski zdobyła także Irena Szewińska. Tym razem brąz na 200 m. Podobny wynik stał się udziałem dziesięcioboisty Ryszarda Katusa.

Zapędzki ponownie złoty

Swój sukces sprzed czterech lat z Meksyku w strzelaniu z pistoletu szybkostrzelnego powtórzył Józef Zapędzki. Złoto okrasił poprawieniem własnego rekordu olimpijskiego – 595 pkt.

Za to po raz pierwszy na podium olimpijskim stanęli przedstawiciele judo (Antoni Zajkowski – srebro w kategorii do 70 kg), łucznictwa (Irena Szydłowska – srebro w wieloboju) oraz zapasów w stylu klasycznym (Kazimierz Lipień brąz w kategorii do 62 kg i Czesław Kwieciński także brąz w kategorii do 90 kg).

Medalowy dorobek w Monachium uzupełnili kolarze – szosowi w jeździe drużynowej na czas na 100 km, w której zespół w składzie Edward Barcik, Lucjan Lis, Stanisław Szozda i Ryszard Szurkowski wywalczył srebro. A także torowi – Andrzej Bek i Benedykt Kocot brązowi w wyścigu tandemów. Wreszcie na torze kajakowym 3. miejsce wywalczyli Rafał Piszcz i Władysław Szuszkiewicz (K2 na 1000 m).