Polscy olimpijczycy

Calgary 1988

W pierwszych zimowych igrzyskach, które odbyły się w Kanadzie, wszystko co najważniejsze dla polskiej reprezentacji rozegrało się na lodzie. Było sporo radości, ale również jedna z najbardziej ponurych i dziwnych historii w dziejach olimpijskich startów Polaków.

Filipowski walczył o podium

Zacznijmy jednak od pozytywów. Naprawdę blisko medalu w łyżwiarstwie figurowym był najwybitniejszy polski zawodnik w tej dyscyplinie sportu Grzegorz Filipowski. W 1985 roku zdobył on brązowy medal mistrzostw Europy w Göteborgu, jednak największe sukcesy miały przyjść rok po igrzyskach w Calgary. W 1989 roku wywalczył tytuł wicemistrza Europy w Birmingham oraz brązowy medal mistrzostw świata w Paryżu.

W Kanadzie Filipowski również walczył o podium, chociaż po pierwszej konkurencji – nielubianych przez siebie figurach obowiązkowych – zajmował dopiero 7. miejsce (kilka lat później ta konkurencja została zlikwidowana). Świetnie spisał się za to w programie krótkim, który ukończył na 4. miejscu. Lepsi byli tylko rywalizujący o złoto Amerykanin Brian Boitano i Kanadyjczyk Brian Orser oraz Wiktor Pietrienko (ZSRR).

To właśnie z tym ostatnim Polak miał rywalizować o brąz w programie dowolnym. Jednak nasz zawodnik tym razem zaprezentował się nieco słabiej i przegrał tę konkurencje nie tylko z wymienioną trójką, ale również z rodakiem Pietrenki Aleksandrem Fadiejewem. Zatem ostatecznie Filipowski ukończył zmagania na 5. miejscu (złoto dla Boitano, srebro dla Orsera, brąz dla Pietrienki).

Olimpijskie pożegnanie Ryś-Ferens

Po raz kolejny z bardzo dobrej strony pokazała się panczenistka Erwina Ryś-Ferens, dla której był to już czwarty i zarazem ostatni olimpijski start. Zawodniczka Marymontu Warszawa w biegu na 3000 m zajęła bardzo wysokie, 5. miejsce. Poza jej zasięgiem była niesamowita w Calgary Holenderka Yvonne van Gennip (w sumie trzy złote medale) oraz trójka zawodniczek z NRD – Andrea Ehrig, Gabi Zange iKarin Kania.

Ponadto Ryś-Ferens była 7. na 1500 m i 10. na 1000 m (na pozostałych dystansach było już gorzej). Wartościowy wynik w biegu na 1000 m uzyskała także Zofia Tokarczyk – zajęła 13. miejsce.

Hokeiści zadziwili świat

Jednak przez dobry tydzień igrzysk w Calgary, największe emocje wzbudzały niesamowite występy polskich hokeistów. Już w pierwszym spotkaniu zmierzyli się oni z ekipą gospodarzy i byli oczywiście skazywani na pożarcie. Jednak sprawili jej wielkie problemy, a w roli głównej wystąpił bramkarz Gabriel Samolej, który bronił jak natchniony wzbudzając podziw kanadyjskiej publiczności. Mimo huraganowych ataków rywali dał się on pokonać tylko raz i mecz zakończył się minimalnym zwycięstwem gospodarzy 1:0. „USA Today” napisał w pomeczowej relacji, że polskiej bramki strzegł w tym spotkaniu Archanioł Gabriel.

Prawdziwą sensację Polacy sprawili w drugim spotkaniu. Znów bohaterem był bramkarz, ale tym razem Andrzej Hanisz. Szwedzi długo nie mogli go pokonać, udało im się to dopiero w drugiej tercji. Jednak niemal natychmiast golem odpowiedział Jarosław Morawiecki. Wynik do końca nie uległ już zmianie i Polacy mogli cieszyć się z pierwszego, jakże cennego punktu.

Kiedy w trzecim spotkaniu zespół trenera Leszka Lejczyka bez problemu pokonał Francuzów 6:2 (dwa gole Jerzego Christa, po jednym Romana Stebleckiego, Krystiana Sikorskiego, Andrzeja Świątka i Morawieckiego), co bardziej entuzjastycznie nastawieni kibice zaczęli przebąkiwać nawet o medalowej szansie. Podium było oczywiście nierealne, ale rzeczywiście rysowała się szansa na osiągnięcie świetnego wyniku.

Barszczyk Morawieckiego

I wtedy jak grom z jasnego nieba spadła na polski zespół fatalna informacja. Kontrola antydopingowa przeprowadzona po meczu z Francją, wykazała podwyższony poziom testosteronu u najlepszego napastnika drużyny Jarosława Morawieckiego. Sam zawodnik oczywiście zaprzeczał, aby świadomie przyjął jakąś niedozwoloną substancję. Próbował nawet tłumaczyć, że znalazła się ona w barszczyku, którym częstowani byli hokeiści podczas spotkania z miejscową Polonią. To oczywiście było bzdurą, a Morawiecki został zdyskwalifikowany na 18 miesięcy. Co gorsza, Polakom zostały odebrane punkty zdobyte w meczu z Francją.

Przybity całą sytuacją zespół nie podjął walki w kolejnym spotkaniu ze Szwajcarią (porażka 1:4), a na koniec rywalizacji w grupie uległ jeszcze Finlandii (1:5). W ostatnim meczu przegrał z Austrią 2:3 i ostatecznie został sklasyfikowany na 10. miejscu. A mogło być tak pięknie…

Narciarze bez szału

Poza zawodnikami z łyżwami na nogach w Calgary pojawiło się jeszcze tylko czworo narciarzy. Najlepsze wyniki zanotował skoczek Piotr Fijas – 10. na skoczni normalnej i 13. na dużej (Jan Kowal zajmował miejsca w czwartej „10”). Ponadto Tadeusz Bafia był 18. w kombinacji norweskiej, natomiast alpejka Katarzyna Szafrańska była 16. w gigancie oraz 17. w slalomie specjalnym.