Melbourne 1956
Pierwsze igrzyska olimpijskie na kontynencie australijskim odbyły się w bardzo nietypowym terminie 22 listopada – 8 grudnia. Ciekawostką był fakt, że zawody jeździeckie – ze względu na skomplikowane kwestie związane z kwarantanną koni – odbyły się kilka miesięcy wcześniej w Sztokholmie.
Polska mimo dużej odległości i związanymi z tym kosztami wysłała do Australii całkiem liczną ekipę, która liczyła 64 osoby. Po raz pierwszy na starcie pojawili się ciężarowcy i natychmiast zaczęli oni wypełniać swój medalowy skarbczyk. W kolejnych latach rozrósł się on do naprawdę sporych rozmiarów.
Warkocz „Złotej Eli”
Jedyny złoty medal dla Biało-Czerwonych wywalczyła w Melbourne wybitna skoczkini w dal Elżbieta Duńska-Krzesińska. Na podium mogła ona stanąć już cztery lata wcześniej w Helsinkach, ale wówczas na przeszkodzie stanął jej… warkocz. Polka w jednym ze skoków pofrunęła na odległość, która dałaby jej srebrny medal. Problem w tym, że na piasku został również ślad zrobiony przez długi warkocz zawodniczki. W tym momencie rozpoczęły się długie deliberacje sędziów, który ślad uznać za ostateczny – ten pozostawiony przez ciało Polki czy jednak ten od warkocza. Ostatecznie stanęło na tej drugiej wersji, przez co Duńska (wówczas startowała jeszcze pod panieńskim nazwiskiem) zamiast na 2. miejscu, wylądowała na 12.
Przez następne cztery lata trwała niemal ogólnonarodowa debata co zawodniczka powinna zrobić ze swoim warkoczem, aby podobna historia nie powtórzyła się na kolejnych igrzyskach. To oczywiście pół-żartem, pół-serio, sama Duńska-Krzesińska (w międzyczasie wzięła ślub z wybitnym trenerem Andrzejem Krzesińskim) doskonale zdawała sobie sprawę, że warkocz musi nieco skrócić.
Już z odpowiednią fryzurą przystąpiła do konkursu olimpijskiego w Melbourne. Była faworytką, choć na rozegranych dwa lata wcześniej mistrzostwach Europy w Bernie zdobyła „tylko” brąz. Jednak kilka miesięcy przed igrzyskami pobiła rekord świata – 6,35 m – i znajdowała się w znakomitej formie. W Australii potwierdziła wysoką dyspozycję, powtórzyła ten wynik i w pięknym stylu wywalczyła złoty medal. Zresztą nie ostatni, cztery lata później w Rzymie stanęła na 2. miejscu podium.
Piękne zachowanie Sidły
Medale w Melbourne zdobyło też kilka innych legend polskiego sportu. Fenomenalny oszczepnik Janusz Sidło w niesamowitych okolicznościach wywalczył srebro. Wielokrotny rekordzista świata i medalista mistrzostw Europy, zawodnik, który przez 20 sezonów z rzędu(!) należał do „10” najlepszych oszczepników świata. Do Australii leciał jako faworyt do złota, kilka miesięcy wcześniej wynikiem 83,66 m pobił wszakże rekord świata.
W finałowym konkursie prowadził do ostatniej kolejki (79,98) i wówczas postanowił pożyczyć swój oszczep największemu rywalowi – Egilowi Danielsenowi. Norweg do tego momentu radził sobie słabo, ale oszczep pożyczony od Sidły posłał na niebotyczną odległość 85,71 m. Tym samym odebrał Polakowi złoto, ale ten swoim gestem już na zawsze przeszedł do historii olimpizmu. To była kwintesencja czystej, sportowej rywalizacji, do dziś zachowanie Sidły uważane jest za jeden z najpiękniejszych przykładów fair-play.
Legendy pierwszy raz na podium
W Melbourne swoje pierwsze olimpijskie medale zdobył też jeden z najwybitniejszych szablistów w historii Jerzy Pawłowski. Konkretnie dwa, oba srebrne. Zarówno w rywalizacji indywidualnej, jak i drużynowej. Jego partnerami z zespołu byli Marian Kuszewski, Zygmunt Pawlas, Andrzej Piątkowski, Wojciech Zabłocki oraz Ryszard Zub. Pawłowski później zdobył jeszcze trzy medale olimpijskie, aż 18 razy stawał też na podium mistrzostw świata!
Z kolei brąz wywalczył w Australii pięściarz Zbigniew Pietrzykowski – jeden z najwybitniejszych członków słynnej drużyny Feliksa Stamma. W całej karierze stoczył 367 walk, z których przegrał tylko… 14! Jedną z porażek poniósł właśnie na ringu olimpijskim w Melbourne. W półfinale spotkał się ze swoim odwiecznym rywalem, Węgrem Laszlo Pappem. Kilka tygodni wcześniej Pietrzykowski znokautował Węgra podczas zawodów w Warszawie, jednak w Melbourne musiał uznać jego wyższość.
Z bokserów brąz wywalczył także Henryk Niedźwiedzki, a na najniższym stopniu podium po raz pierwszy stanął również przedstawiciel podnoszenia ciężarów. Był nim Marian Zieliński, który potem dokonał tej sztuki jeszcze dwukrotnie. Ponadto wywalczył osiem medali mistrzostw świata (w tym dwa złote).
Najwięcej medali
Grono polskich medalistów uzupełnili strzelec Adam Smelczyński (srebro w konkurencji rzutków) oraz drużyna gimnastyczek w ćwiczeniach z przyborem – Dorota Horzonek-Jokiel (żona Jerzego Jokiela – srebrnego medalisty igrzysk w Helsinkach), Natalia Kot, Helena Rakoczy, Danuta Stachow, Lidia Szczerbińska oraz Barbara Ślizowska.
Zatem w sumie Polacy wywalczyli w Melbourne najwięcej medali ze wszystkich dotychczasowych startów – 9 (1 złoty, 4 srebrne i 4 brązowe). Dało im to w klasyfikacji medalowej dobre 17. miejsce.